KORYTARZOWE HISTORIE

2020-04-29

Jest takie zjawisko, które roboczo nazywam „korytarzowe historie”. Myślę, że większość z Was zetknęła się z tym zjawiskiem, może nawet brała w nim udział. Czym są „korytarzowe historie”? Przypomnijcie sobie jakąkolwiek wizytę w przychodni, poradni, w szpitalu, w oczekiwaniu na badania, na chemię, na radio – wszędzie tam, gdzie spotykają się pacjenci w oczekiwaniu na swoją kolej. Widzicie to już w swojej wyobraźni? I co się tam, w trakcie tego oczekiwania dzieje? Część osób wpatruje się w telefon, niektórzy czytają książkę, gazetę, rozwiązują krzyżówki, słuchają muzyki, oglądają coś, a część osób rozmawia. Zaczyna się od zagajenia rozmowy, zapytania jaka diagnoza, na jakim etapie leczenia jesteś, który lekarz, jakie badania itd. Kiedy rozmowa płynie wartkim strumieniem, można usłyszeć jak pacjenci wymieniają się swoimi doświadczeniami związanymi z chorobą i jej leczeniem. Kojarzycie już o czym mówię? Żebyśmy mieli jasność, uważam, że rozmowy pomiędzy pacjentami, to ogromna wartość i można z nich bardzo wiele się dowiedzieć, szczególnie o różnych „patentach” jakie mają inni w radzeniu sobie ze skutkami ubocznymi leczenia czy o tym do, którego chirurga warto się zapisać na konsultację albo, który z rehabilitantów ma najlepsze podejście do pacjenta. I gdyby te rozmowy na tym się kończyły, to pewnie nie powstał by ten tekst. W korytarzowych rozmowach jest coś jeszcze… Wiecie już z czym do Was dzisiaj przychodzę?

„Pani ma „białą chemię”? Poczeka Pani na „czerwoną”, ta to dopiero Panią zmasakruje.”, „Po tej operacji to Pan będzie bardzo cierpiał, mówię Panu, będzie wył Pan z bólu.”, „Niech Pani popatrzy, ja pokażę, jakie krosty mi od tej chemii wyszły.” itp. … Znacie tego typu zdania? Doświadczyliście ich? Jak się czuliście słysząc tego typu wypowiedzi? Co sobie pomyśleliście wtedy?

Przypuszczam, że spora część z Was doświadczyła w tym momencie lęku, napięcia. Mogliście sobie pomyśleć, że czeka Was jeszcze wiele strasznych rzeczy. Mogliście zacząć się zastanawiać, czy warto iść dalej w to leczenie skoro to ma być takie straszne. W Waszych głowach mogło pojawić się wiele negatywnych myśli, które sprawiły, że doświadczyliście trudnych emocji. Powiem Wam szczerze, że bardzo często pacjenci, z którymi pracuję opowiadają mi właśnie o tym, co usłyszeli na korytarzu i jak, to co usłyszeli na nich wpłynęło. Pacjenci zaczynają obawiać kolejnych kroków leczenia, myśląc, że skoro ma być tak strasznie, to czy na pewno się na to decydować, bywa, że podważają zaplanowane leczenie, odwlekają konsultacje i badania. W takiej sytuacji, praca z pacjentem polega przede wszystkim na zweryfikowaniu jego myślenia, na tym, by pacjent zbudował sobie zdrowe myślenie, że to ,że ktoś doświadcza tak silnych skutków ubocznych nie oznacza, że każdą inną osobę, w tym jego, spotka to samo. Pacjenci czasami nawet mówią, że nie obawiają się kolejnego podania chemii, tylko obawiają się tego, co znowu usłyszą na korytarzu. Mówią wprost, że tego typu opowieści bardzo źle na nich działają, że wracają zdołowani, zlęknieni.

 

 

Jak sobie radzić w takich sytuacjach? Pierwsza kwestia, to właśnie zdrowe myślenie. Zastanów się, czy to, że ktoś doświadcza takich skutków ubocznych oznacza, że Ty też będziesz tego tak doświadczał. Czy historia leczenia i choroby każdego pacjenta jest taka sama? Czy wiesz, na 100%, że też będziesz tak źle się czuć? Czy przekonania, że będziesz cierpiał są dla Ciebie zdrowe? Wspierają Cię w leczeniu? Pomagają Ci? Po drugie, jeżeli czujesz, że słuchanie tych historii źle na Ciebie działa, skorzystaj z słuchawek, włącz radio, jakąś muzykę czy audiobooka – po prostu odetnij się od tego, co się dzieje na korytarzu. Po trzecie, grzecznie i z szacunkiem, porozmawiaj z taką osobą i powiedz jej, że źle się czujesz kiedy ona opowiada o tych strasznych rzeczach i, że prosisz ją aby Tobie tego nie opowiadała.

Możliwe, że część z Was się zezłości z powodu, tego co napisałam. Ja bym po prostu chciała żebyście zwrócili uwagę na to, jak się w takich sytuacjach czujecie, co „korytarzowe historie” Wam robią.
 

Autor: psychoonkolog Milena Dzienisiewicz