Najpilniejsze wyzwania kliniczne i systemowe polskiej onkologii

2021-08-17

Po raz trzeci zebrała się w tym roku RADA EKSPERTÓW DS. ONKOLOGII MEDYCZNEJ RADY STANU.


Dyskutowano m. in. o wnioskach płynących z raportu poświęconego onkologii w czasie pandemii (m. in na temat skali długu zdrowotnego w onkologii), najpilniejszych wyzwaniach klinicznych i systemowych polskiej onkologii (w tym urologii, gastroenterologii i bezpieczeństwie onkologicznym kobiet) oraz hematoonkologii. Eksperci wskazywali też kierunki działania onkologii w kolejnym roku w zakresie profilaktyki, diagnostyki i leczenia.

Prof. Maciej Krzakowski, Konsultant Krajowy w dziedzinie Onkologii Klinicznej podkreślił, że zanim zaczniemy zastanawiać się nad możliwościami terapeutycznymi, trzeba zacząć od profilaktyki, wczesnej diagnostyki, badań przesiewowych. - W okresie pandemii zgłaszalność na badania bardzo się zmniejszyła. To obniżenie dotyczy wszystkich krajów, natomiast my obniżamy tę zgłaszalność z poziomu, który jest mniej zadowalający niż w innych krajach - podkreślił profesor.

Wskazał, że immunochemiczny test do ilościowego oznaczania krwi utajonej w kale - FIT, poprawia bardzo zgłaszalność na badania i powinien być implementowany do programu screnningowego. Według niego rola lekarzy rodzinnych w optymalizacji działań screnningowych jest niezbywalna.

- Druga rzecz to jest diagnostyka, która powinna być sprawna, szybka i racjonalna. Stąd pomysł na badanie przesiewowe w grupach podwyższonego ryzyka raka płuca. W kwestii diagnostyki nie tylko chodzi o diagnostykę obrazową czy klasyczną patomorfologię, ale również o obszar diagnostyki genetycznej i molekularnej. Bez tego włączenie nowoczesnych terapii jest bardzo trudne bądź niemożliwe - podkreślił i dodał, że bardzo ważna jest też kompleksowość postępowania. - Jest mnóstwo dowodów na to, że jeżeli to wszystko dzieje się w ramach konsyliów wielospecjalistycznych, to opieka lepiej działa. W raku płuca to jest różnica mniej więcej 30 proc. pod względem rokowań -  wyjaśnił.

Przyznał, że jeżeli chodzi o dostępność do nowoczesnych terapii w programach lekowych, bardzo dużo się zmieniło na korzyść. - W tej chwili jest kilka programów lekowych, które niemal całkowicie zaspokajają nasze potrzeby. Czerniak, rak płuca - tam bardzo niewiele już brakuje. Zmienił się bardzo program leczonych na raka piersi. Są jednak programy, które wymagają gruntownej poprawy, np. dla raka nerkowokomórkowego czy wątrobokomórkowego. Musimy tu kłaść nacisk na leczenie w pierwszej linii. Jeżeli my te nowoczesne leki stosujemy jako pierwszy rzut, to wyniki takiego postępowania są znakomicie lepsze - stwierdził.

Prof. Jan Lubiński, Kierownik Zakładu Genetyki i Patomorfologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie dodał, że jeżeli chodzi o profilaktykę to trzeba identyfikować jak najskuteczniej ryzyka genetyczne. - Mamy mutacje założycielskie w Polsce, potencjał jest przeogromny, 85 proc. pacjentów ma te mutacje założycielskie i trzeba ich zdiagnozować. To jest ponad milion osób - wskazał.

W personalizacji profilaktyki nie tylko genami, ale również parametrami środowiskowymi, ostatnio udało się wykazać, że najsilniejszym czynnikiem ryzyka raków dla Polek jest stężenie arsenu we krwi. - I ten arsen można relatywnie łatwo zmniejszać dzięki odpowiedniej diecie. Z kolei raz płuca jest zależny od selenu, jego wyższe spożycie zmniejsza ryzyko zachorowania na nowotwór - powiedział profesor. Dlatego w programach profilaktycznych powinniśmy pamiętać o kwestiach żywieniowych.

- Jeśli chodzi o leczenie, to za bardzo małe pieniądze możemy badać szybko, skutecznie i tanio takie geny jak BRCA1/2, PALB2, CHEK2, TP53. To jest tylko kwestia świadomości i organizacji. Jeżeli chodzi o zmiany somatyczne, to jest nie najgorzej, chociaż pozostaje kwestia doedukowania się, bardzo wielu lekarzy nie zleca nadal badań - mówił.

Personalizacja profilaktyki i leczenia nowotworów poprzez pogłębioną diagnostykę molekularną stwarza nowe, niezwykle cenne perspektywy. Według profesora przyjęte rozwiązania systemowe są dobre, ale nie są wykorzystywane. Brakuje edukacji, nie możliwości technicznych. - Nie ma powodu żeby umierać na chorobę, która jest do wyleczenia, np. rak trzustki czy rak prostaty - wskazał.

Według prof. Adama Maciejczyka, dyrektora Dolnośląskiego Centrum Onkologii we Wrocławiu i przewodniczącego Polskiego Towarzystwa Onkologicznego, opieka onkologiczna w trakcie pandemii nie miała się tak źle w wyspecjalizowanych jednostkach. - To, czego mi brakuje w tej dyskusji, to wątek konieczności zwiększenia nakładów na finansowanie świadczeń onkologicznych. Te świadczenia nie dotyczą tylko leczenia, leków i zakupu leków, ale dotyczą przede wszystkim zwiększenia nakładów na świadczenia w trybie ambulatoryjnym, tak żeby pacjenci nie musieli być hospitalizowani - wyjaśniał. Dodał, że kiedy mówi się o dostępie do leków, to trzeba też pamiętać, że ktoś te leki musi podać, a młodych adeptów onkologii brakuje. Wskazał także, że zbyt wolno następuje modyfikacja koszyka świadczeń i zbieranie danych.

Dr Mariola Kosowicz, Kierownik Poradni Zdrowia Psychicznego w Narodowym Instytucie Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie - Instytucie Badawczym w Warszawie odniosła się do problemów w zakresie zdrowia psychicznego. - W psychoonkologii mamy opiekę szpitalną,  gdzie NFZ wymaga, że psycholog być musi, chociaż w rzeczywistości wygląda to nieco inaczej - tłumaczyła i wskazała, że najbardziej sprawdza się jeden psycholog na oddział, a nie jeden psycholog na kilka oddziałów.

Problem jest także wtedy, gdy pacjent wychodzi ze szpitala i potrzebuje pomocy ambulatoryjnej. - Psychoonkolodzy alarmują, że nie wygląda to dobrze. Mylne jest założenie, że pacjent onkologiczny potrzebuje tylko wsparcia psychologicznego. Tymczasem on często cierpi na depresję czy spektrum zaburzeń lękowych - mówiła. Dodała też, że w poradniach brakuje lekarzy do pracy, a to od ilości pracy lekarza zależy liczba godzin psychologów.

Bezpieczeństwo onkologiczne kobiet

Jeśli chodzi o bezpieczeństwo onkologiczne kobiet, prof. Mariusz Bidziński, Kierownik Kliniki Ginekologii Onkologicznej NIO-PIB wskazał, że w ostatnich latach ważne prace zostały zapoczątkowane, niestety pandemia zdecydowanie pokrzyżowała pewne plany organizacyjne, przez co zdecydowanie mniej pacjentek zgłaszało się na badania i to najprawdopodobniej będzie miało skutek w następnych latach. - Jest kilka elementów, na które trzeba zwrócić uwagę. Bardzo istotną rzeczą jest to, że mamy bardzo ważnych partnerów onkologicznych, jakimi są lekarze podstawowej opieki zdrowotnej. Lekarze rodzinni to jest potężna armia ludzi, którzy mogą nam pomóc w zakresie przede wszystkim wytypowania tych osób ze średnim czy podwyższonym ryzykiem zachorowania – wskazał profesor. Dodał, że warto byłoby wprowadzić też aktualne szkolenia w zakresie wiedzy na temat onkologii, bo ona się szybko zmienia. - Część kolegów nie nadąża za tymi zmianami. Można to robić za pomocą webinarów. Pielęgniarki i położne środowiskowe również można by wykorzystać do działań w zakresie szczerzenia wiedzy i profilaktyki - podpowiedział.

Profesor wskazał, że ważna jest też struktura organizacyjna referencyjności. Na każdym poziomie dostępności są pewne elementy, które należy zmodyfikować. Chodzi o kryteria i zadania - na każdym poziomie one powinny być dostosowane do możliwości opieki, a ścieżka tej opieki też musi być jasno określona. Ważna jest też digitalizacja i uporządkowanie rejestrów, które nadal nie są kompleksowe.

Prof. Radosław Mądry, Kierownik Oddziału Ginekologii Onkologicznej Szpitala Przemienienia Pańskiego w Poznaniu zapewnił, że w wykwalifikowanych jednostkach nikt nie ma już wątpliwości, że badanie mutacji to klasyczna diagnostyka, ale podkreślił, że przydałoby się powiązanie rozliczeń z określonymi badaniami.

- Jesteśmy w komfortowej sytuacji, jeśli chodzi o chore z występowaniem nosicielstwa mutacji BRCA1/2. Od wielu lat są one leczone za pomocą olaparybu w przypadku wystąpienia wznowy. Od maja tego roku możemy leczyć chore z nosicielstwem mutacji w pierwszej linii leczenia, to jest ogromny sukces – przyznał profesor. W znacznie trudniejszej sytuacji jest pozostałe 75% pacjentek z rakiem jajnika bez tej mutacji, którym moglibyśmy podać kolejny lek z grupy inhibitorów PARP – niraparyb. Ten jednak nie jest jeszcze w Polsce refundowany.

Duża część wspomnianej grupy chorych ma uszkodzony system homologicznej rekombinacji. - To jest problem ogólnoświatowy, jeśli chodzi o diagnostykę, czyli możność wyselekcjonowania chorych, które mają uszkodzony system homologicznej rekombinacji w porównaniu do pacjentek, które nie mają uszkodzonego tego systemu. Trwają prace nad europejskim zwalidowanym testem, który będzie pozwalał nam te chore identyfikować. Wtedy będzie szansa na to, by te pacjentki leczyć.

Prof. Tadeusz Pieńkowski, Kierownik Kliniki Onkologii i Hematologii CSK MSWiA wskazał trzy aspekty skali długu zdrowotnego, jeśli chodzi o raka piersi - po pierwsze aspekt populacyjny, po drugie indywidualizacja leczenia, po trzecie ogromna atomizacja leczenia.

- Zatrzymanie programów przesiewowych w trakcie pandemii spowodowało pogorszenie i tak już niezadowalających wyników - podkreślił profesor i dodał, że nadal w społeczeństwie są problemy z edukacją dotyczącą diety, aktywności fizycznej czy nadużywania alkoholu. - Jeśli chodzi o aspekt indywidualny, to musimy leczyć pacjentki w sposób coraz bardziej dopasowany do ich choroby i cech specyficznych pacjentki. Jeśli chodzi o zgodność ze światowymi standardami i rekomendacjami, podstawowym problemem jest rozwleczenie w czasie diagnostyki. To są miesiące zamiast trzech tygodni. Polska jest jedynym krajem w UE w którym rośnie współczynnik umieralności na raka piersi – zaalarmował profesor.

W kwestiach molekularnych odniósł się do mutacji BRCA1. Zwrócił uwagę, że w przypadku leków, które działają na receptor HER2, to leki te działają na chore, które mają mutacje HER2 nie tylko w raku piersi czy raku żołądka, na które są formalnie zarejestrowane, ale też w kilkudziesięciu innych nowotworach i jest problem z dostępem do tego leczenia. Dodał, że w Breast Unity powinny mieć zapewnienie finansowania w taki sposób, by płatnik płacił za proces, a nie za elementy leczenia.

Najpilniejsze wyzwania kliniczne i systemowe uroonkologii

Prof. Artur Antoniewicz, Konsultant Krajowy w dziedzinie Urologii wskazał, że rocznie 80 tys. pacjentów z rozpoznaniami onkologicznymi jest leczonych siłami urologów. - Rak nerki, rak gruczołu krokowego, rak pęcherza moczowego, dróg moczowych, prącia, jądra… tych rozpoznań jest co najmniej 11 - wyliczał. Uroonkologia to dziedzina urologii, która dotyczy chorych z rozpoznaniami onkologicznymi, których domeną jest leczenie radykalne. Według profesora wiele się dzieje w uroonkologii w wymiarze społecznym, jest wiele kampanii edukacyjnych, ale w wymiarze systemowym nie dzieje się nic. Zwrócił uwagę na skupienie zbyt dużej uwagi na działaniach związanych z programami lekowymi. - Dla przykładu w raku nerki w Polsce, w programie lekowym jest ok. 2,5 tys. chorych, w raku gruczołu krokowego zaawansowanym, ok. 3 tys. chorych. W raku pęcherza tych chorych będzie prawdopodobnie poniżej stu, którzy być może kwalifikowaliby się do nowoczesnej terapii. Ja staram się położyć akcent na tysiącach chorych leczonych radykalnie. W raku stercza jest to ok. 7 tys. chorych leczonych chirurgicznie i drugie tyle leczonych radioterapią. W raku nerki to jest ok. 6 tys. Pewna proporcja powinna być zachowana na leczenie radykalne, to, którym zajmują się urolodzy - wyjaśniał profesor. - W dziedzinie uroonkologii nie należy skupiać się wyłącznie na najnowszych cząsteczkach, i tym samym najdroższych, podczas gdy występują problemy na innych etapach i diagnostyki i leczenia - wskazał.

Zgodził się z nim prof. Piotr Chłosta, Prezes Polskiego Towarzystwa Urologicznego. Wyjaśniał, że nowotwór to słowo, które budzi grozę u każdego i na tej definicji można zbić kapitał. - I nie mówię o kapitale w sensie ekonomicznym, mówię o karierze, a myślę o tym, że można zrobić prezentację, napisać artykuł lub serię, uzyskać doktorat, habilitację, założyć stowarzyszenie, fundację i oddziaływać skutecznie na emocje społeczeństwa i organizacji rządowych - mówił. Według niego w przeważającej większości państw europejskich istnieje nie tylko świadomość społeczna, ale również wiedza lekarzy o tym, czym zajmuje się urologia, jako dyscyplina chirurgiczna. - Jest widoczny fakt nacisku, który jest wywierany również przez lobby farmaceutyczne, na rzecz rozmowy o 5 czy 10 proc. pacjentów, którym przedłuża się życie o dwa tygodnie, maksymalnie 50 dni, bez zwrócenia fundamentalnej uwagi na rzesze chorych, którzy będą znajdować się niedługo w pandemii raka, a przeważającą liczbę z nich można wyleczyć, o ile nakład inwestycyjny państwa będzie nakierowany na działania prozdrowotne i profilaktyczne i da narzędzia tym, którzy tych chorych mogą wyleczyć - wyjaśniał.

Prof. Paweł Wiechno, Kierownik Oddziału Zachowawczego Kliniki Nowotworów Układu Moczowego z NIO-PIB przedstawił aktualną sytuację pacjentów z rakiem pęcherza. - Przez wiele lat obowiązywał paradygmat leczenia cytostatycznego i właściwie nic więcej nie mieliśmy. Jest to leczenie skuteczne pod warunkiem, że pacjent ma wydolne nerki - powiedział. - My niestety wiemy, że niezależnie od naszych chęci i od tego, jak się przyłożymy do leczenia, ostatecznie choroba wymyka się spod kontroli i u większości pacjentów z przerzutowym nowotworem pęcherza dochodzi do progresji - dodał.

Rak pęcherza to nowotwór indukowany przez silne kancerogeny, czyli głównie przez dym tytoniowy. Takie nowotwory są dobrym celem do immunoterapii. Jak przyznał profesor, dużo się dzieje w raku pęcherza właśnie za sprawą wprowadzenia nowoczesnych leków immunologicznych (awelumab). - Problemem pozostaje dostępność i łatwość sięgania po te nowoczesne terapie. Nie mamy programów lekowych, w których te leki by występowały, tutaj zostaje tylko RDTL - przyznał profesor, dodając, że problem z dostępnością do terapii występuje też w przypadku raka stercza wymagającego, ze względu na skalę wyzwań, dostępu do pełnego wachlarza leków pozwalającego indywidualizować proces leczenia i osiągać najlepsze efekty terapeutyczne.

Najpilniejsze wyzwania gastroenterologii

Prof. Jarosław Reguła, Konsultant Krajowy w dziedzinie Gastroenterologii przypomniał, że nowotwory przewodu pokarmowego stanowią 30 proc. wszystkich nowotworów. Nie przekłada się to jednak proporcjonalnie na liczbę specjalistów, co skutkuje kolejkami do leczenia w przypadku tych nowotworów. - Jest tu rak jelita grubego, najczęstszy nowotwór, są nowotwory wymagające multidyscyplinarnego podejścia, jak rak odbytnicyrak przełyku, czy rak trzustki, który ma złe rokowania - wyliczał.

Profesor wskazał na olbrzymią zmianę, jaka czeka nas w profilaktyce raka jelita grubego. Od 2022 r. dojdzie do zmiany głównej metody badań przesiewowych, program będzie oparty na nowoczesnym teście immunochemicznym. - To wszystko wymaga nowej organizacji, urządzenia laboratoriów, finansowania. Główną zmianą organizacyjną, której się bardzo obawiam, jest zmiana finansowania z ministerstwa zdrowia do NFZ. W NFZ nie ma mechanizmów kontrolujących jakość. Ponadto potrzebny jest okres przejściowy. Nie da się 1 stycznia zatrzymać jednego programu i zacząć drugiego - ostrzegł profesor.

Dr Leszek Kraj z Kliniki Onkologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego odniósł się do wyzwań raka trzustki, czyli nowotworu, który pacjentom bardzo źle się kojarzy i wobec którego często jesteśmy bezbronni. Nie ma profilaktyki w tym nowotworze, dlatego diagnostyka musi tu być wyjątkowo szybka. Jak przyznał ekspert, pandemia zdewastowała to leczenie. - Powinniśmy się tu skupiać na leczeniu paliatywnym, wydłużającym życie. Brakuje nam czasem leczenia objawowego, specjalistów leczenia żywieniowego, leczenia bólu. Wąskie grupy pacjentów, u których znamy podłoże molekularne, są w lepszej sytuacji. To, czego nam brakuje, to „amunicji”, nadal czekamy na możliwości terapeutyczne, które mogłyby odmienić los chorych.

Jeśli chodzi o raka wątrobokomórkowego, dr Kraj przyznał, że trafiają do niego pacjenci po tournee po całej Polsce w poszukiwaniu pomocy. Jest to rak odmienny od wszystkich nowotworów, nie tylko  gastroenterologicznych. Za nim zawsze stoi marskość wątroby, gdzie potrzebne jest konsylium złożone z naprawdę wielu specjalistów. - Chemioterapia tu nie działa. Szansą staje się immunoterapia w połączeniu z leczeniem antyangiogennym. Ale gdy rozpoznajemy pacjenta w doskonałej formie,  kwalifikującego się do nowoczesnego leczenia stosowanego już w innych krajach, to niestety nie mamy mu w Polsce nic do zaproponowania - przyznaje ekspert dodając, że tym większe znaczenie miałoby wychwytywanie nosicieli wirusa HCV odpowiedzialnego za wiele przypadków raka wątrobowokomórkowego.

Najpilniejsze wyzwania kliniczne i systemowe polskiej hematoonkologii

Prof. Ewa Lech- Marańda, Konsultant Krajowy w dziedzinie Hematologii wskazała, że ponad 70 proc. metod terapeutycznych stosowanych w hematoonkologii stanowią leki, zaś ok. 30 proc. przeszczepienia krwiotwórcze komórek, dlatego największym wyzwaniem dla polskiej hematoonkologii jest zwiększenie dostępności do nowych leków. - Na naszych oczach zmieniają się standardy leczenia w hematoonkologii. W zasadzie, do tych standardów już weszły w każdym nowotworze leki celowane, które powodują wybiórcze niszczenie komórek nowotworowych. Są one mniej toksyczne, więc bardziej bezpieczne. Część z nich jest w formie doustnej czy formie podskórnej, łatwiejszej do stosowania, co odczuliśmy bardzo istotnie w trakcie pandemii - wyjaśniała profesor.
- Terapie celowane wchodzą do leczenia w pierwszej linii w wielu nowotworach. Im skuteczniejsze leczenie zastosujemy na początku, tym mamy większą szansę na istotne wydłużenie nie tylko czasu wolnego od progresji, ale i całkowitego przeżycia. - podkreśliła.

Hematologia jest lokomotywą postępu. Pierwsze leki celowane były rejestrowane właśnie w chorobach hematoonkologicznych. Profesor wskazała, że teraz wyzwaniem jest dostęp do terapii CART-T. - To przełom w leczeniu chorób nowotworowych. Ale to nie jedyny wymiar postępu. Mamy jeszcze kilka białych plam w dostępie do nowoczesnych leków, które są już zarejestrowane od dawna w Europie i mają, bezpieczną w czasie pandemii, formę podania: jak ibrutynib w I linii leczenia przewlekłej białaczki limfocytowej oraz chłoniaka z komórek płaszcza, gilterynib w ostrej białaczce szpikowej z mutacją FLT3 czy daratumumab w szpiczaku plazmocytowym,. Prof. Lech-Marańda zwróciła też uwagę na fenomen terapii ograniczonych w czasie. Wenetoklaks z obinutuzumabem jest tu znakomitym przykładem metody leczenia bezpiecznej, wolnej od toksycznej chemioterapii i pozwalającej, w przewidywalnym czasie, zakończyć batalię i pozwolić wrócić pacjentowi do normalnego życia. Także takie terapie powinny być dostępne już w I linii leczenia. Szczególnie, że są efektywne kosztowo.

Prof. Krzysztof Giannopoulos, Prezes Stowarzyszenia Hematologia Nowej Generacji i Kierownik Zakładu Hematoonkologii Doświadczalnej UM w Lublinie wskazał jednak, że sytuacja w hematologii w odniesieniu do sytuacji dwa, trzy lata temu, i tak bardzo się poprawiła, chociaż nadal odbiegamy od sytuacji na zachodzie. - Tam jest całkowite odejście od chemioterapii, od immunochemioterapii w przewlekłej białaczce limfocytowej czy w szpiczaku plazmocytowym - stwierdził profesor.

Jeśli chodzi o programy lekowe w Polsce, według niego niektóre są rzeczywiście bardzo dobrze skonstruowane, np. leczenie czerniaka czy chłoniaka Hodgkina. - To o co, walczyliśmy w ostatnich latach, czyli żeby nowe leki były dostępne, zmienia się w to, żeby one były w odpowiednim miejscu podawane, na możliwie najwcześniejszym etapie - tłumaczył profesor.

Podkreślił też, że teleporady powinny być wykluczone przy pacjentach diagnostycznych, których lekarz pierwszy raz widzi. - Pokłosie teleporad w czasie pandemii? Pacjenci przychodzą po 4, 6 miesiącach różnych antybiotykoterapii, z chłoniakiem, który powinien być wykryty po dwóch miesiącach maksymalnie - przyznaje.

Prof. Lidia Gil, Kierownik Kliniki Hematologii i Transplantacji Szpiku Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu wskazała, że terapia CART-T jest niezmiernie droga, nie każdy ośrodek hematologiczny mógłby taką terapię przeprowadzać - i to nie tylko z powodów ekonomicznych, ale i przygotowania pod względem ludzkim, sprzętowym i organizacyjnym. Przy czym zaznaczyła, że poprawia się bezpieczeństwo tego leczenia. - Nauczyliśmy się i uczymy się leczyć CART-T. Bardzo mnie niepokoi to, że świat nam ucieka w kontekście tej terapii. Za chwilę w Europie będzie w tej terapii zarejestrowanych 5 leków. Każda kolejna rejestrowana terapia wydaje się bezpieczniejsza i skuteczniejsza. Do tego stopnia, że najnowsze leki zarejestrowane w leczeniu chłoniaków mogą być w USA stosowane w trybie ambulatoryjnym - mówiła profesor.

Dodała, że niepokoi ją również to, że w odniesieniu do leczenia komercyjnego można dziś podać tylko dwa leki, oraz że polskie ośrodki nie są certyfikowane w tej chwili w odniesieniu do kolejnych leków, mimo że jest taki wymóg Europejskiej Agencji Leków. - Ponieważ nie jest w Polsce to leczenie finansowane, ta certyfikacja się nie opłaca - wyjaśniła wskazując, że jest to zaprzepaszczanie potencjału inwestycyjnego. 

Odnosząc się do postępu w swej dziedzinie,  prof. Gil dodała, że oczekiwaniem transplantologów jest dostęp do letermoviru w zapobieganiu zakażeniom CMV. Nasza specjalizacja jest wymagająca. Ponosimy ogromne nakłady, dajemy swą najlepszą wiedzę i… tracimy pacjenta z powodu zakażenia CMV, któremu potrafilibyśmy zapobiec mając ów lek. Czekamy na dostęp do skutecznej profilaktyki – zaapelowała.

Profilaktyka i POZ

Dr Janusz Meder, Prezes Polskiej Unii Onkologii zwrócił uwagę na rolę badań przesiewowych w kierunku wykrywania wirusa zapalenia wątroby typu C. - Trzeba wprowadzić wreszcie taki screening. Jeżeli wcześnie zdiagnozujemy WZW-C, mamy trzy bardzo skuteczne, efektywne kosztowo leki pozwalające całkowicie wyleczyć chorych - podkreślał. - Niestety w ciągu ostatnich kilku miesięcy widziałem dramat przynajmniej kilku pacjentów, którzy chodzili przez dziesiątki lat, nie wiedząc o infekcji - dodał.

Dr Michał Sutkowski, rzecznik Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce przypomniał, że lekarz rodzinny w działaniach profilaktycznych jest niezastąpiony i potwierdził, że 86 proc. zakażonych HCV nie ma świadomości zagrożenia. To wynika z braku prostego, ale systemowego programu wstępnej diagnostyki z wykorzystaniem przeciwciał antyHCV. Powszechne badania przesiewowe z aktywną rolą lekarzy POZ pozwoliłyby uchronić przed groźnymi konsekwencjami WZW-C, w tym - rakiem wątrobowokomórkowym około 2000 osób rocznie.

- Kolejny przykład  to skuteczna profilaktyka raka szyjki macicy. Mamy już wieloletnie doświadczenia z Australii, ze Szkocji, z krajów skandynawskich i widzimy wyraźnie, jak w bardzo prosty sposób można uniknąć zachorowania nie tylko na raka szyjki macicy, ale na wiele innych nowotworów, np. głowy i szyi, kanału odbytu czy zewnętrznych narządów płciowych. To są nowotwory, które niełatwo się leczy. Musi być narodowy, skoordynowany program, inaczej wysiłki będą daremne, bo nie wyciągniemy z niego żadnych wniosków. Samorządy są zostawione same sobie, nie ma żadnej koordynacji. Trzeba nad tym zapanować  - dodał dr Janusz Meder.

Punkt widzenia pozostałych ekspertów:

Daniel Rutkowski, zastępca dyrektora Departamentu Świadczeń Opieki Zdrowotnej NFZ wskazał, że dług zdrowotny jest wynikiem braku realizacji części świadczeń, które powinny być zrealizowane, a jego przyczyny można podzielić na kilka kategorii, np. administracyjne, czyli związane z rozporządzeniami i wytycznymi, które wstrzymywały przyjęcia pacjentów, czy spowodowane właśnie samodzielnymi decyzjami pacjentów wynikającymi z obaw przed zakażeniem.

Joanna Parkitna, p.o. Dyrektora Wydziału Oceny Technologii Medycznych w Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji z przykrością przyznała, że 99 proc. terapii, o które wnioskują klinicyści i eksperci, to terapie, w których podmioty odpowiedzialne nigdy nie złożyły wniosków refundacyjnych. - To przerażające, bo jesteśmy w tym obszarze bezradni - mówiła. Od momentu, kiedy Europejska Agencja Leków zarejestruje lek w danym wskazaniu, do momentu kiedy on pojawi się w Polsce jako wniosek refundacyjny, mijają średnio trzy lata.

Krystyna Wechmann, Członkini Narodowej Rady Rozwoju ds. Ochrony Zdrowia przy Prezydencie RP, Prezes Federacji Stowarzyszeń „Amazonki” Prezes Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych, wskazała, że planuje zrobić audyt, żeby dowiedzieć się, co powoduje, że ciągle stoimy w miejscu, jeżeli chodzi o screening w raku piersi. - Przecież nie przekroczyliśmy nigdy 50 proc. zgłaszalności. Taki audyt pokazałby, czy obecna sytuacja, np. zwiększona kampania w mediach, przynosi efekty - uzasadniała. Jedynie w pięciu miastach w Polsce w porównaniu do 2019 r. ta zgłaszalność się zwiększyła. Nadal są miejsca, gdzie wynosi ona mniej niż 20 proc.

Poseł Barbara Dziuk, przewodnicząca Podkomisji Stałej ds. Onkologii stwierdziła, że „to, co do tej pory ministerstwo zdrowia zrobiło w zakresie profilaktyki, to są naprawdę wielkie osiągnięcia. Ta dziedzina jest mocno wspierana, jest w priorytetach finansowych. Według posłanki ministerstwo zdrowia wsłuchuje się w głosy ekspertów i strony pacjenckie, a synergia działania to będzie wspólny sukces”.

Poseł Paweł Kowal z Sejmowej Komisji Zdrowia stwierdził, że kryzys bywa szansą. Przypomniał, jak ważna jest edukacja zdrowotna uczniów i realizacja postulatu Medycznej Racji Stanu wprowadzenia do programu szkół Godziny dla Zdrowia - Chociaż wiem, że mówienie dzisiaj o reformie edukacji to jest, z różnych powodów politycznych, trudny temat. Ale to kształcenie antyrakowe i prozdrowotne musi być rozbudowane na etapie szkoły podstawowej i średniej - mówił.

Przypomniał także o postulacie funduszu walki z rakiem. - Tego funduszu nie mamy, ale mamy Fundusz Medyczny, który nadal jest do poprawy. Będę go wkrótce oceniał pod względem trzech kryteriów. Po pierwsze profilaktyka: czy fundusz się nią zajmuje. Po drugie innowacje, mówił o tym Krzysztof Łanda wielokrotnie, że jest brak kryteriów tego, co jest wysoko innowacyjne, a ja wierzę, że polskie ośrodki mogą być konkurencyjne na świecie, a element innowacyjny może być elementem promocji kraju. Po trzecie, medycyna szyta na miarę. Chciałbym wiedzieć, czy ten fundusz nam coś dał, czy nie - wyjaśniał poseł.

Cezary Pruszko z firmy MAHTA przypomniał, że kwestia dostępu do nowoczesnych terapii w kontekście farmakoekonomiki jest niezwykle skomplikowana. - W Polsce ten system jest regulowany bardzo restrykcyjną ustawą refundacyjną, która precyzyjnie opisuje, jakie warunki musi spełnić i wnioskodawca, i sam lek, żeby ta refundacja mogła dojść do skutku - wyjaśniał. Jako pozytywne działanie wskazał to, że ministerstwo zdrowia stara się grupować wnioski i rozpatrywać je w pewnych klastrach, próbując patrzeć na problem kompleksowo. Przypomniał, że wiceminister zdrowia odpowiedzialny za politykę lekową dysponuje gigantycznym budżetem wartym ponad 15 miliardów zł.

Jakub Adamski z Departamentu Strategii i Działań Systemowych Rzecznika Praw Pacjenta poruszył temat dostępu do świadczeń zdrowotnych. - Pacjenci szukają rozwiązania swoich problemów kontaktując się z RPP. Te zgłoszenia rosły w okresie pandemii i rosną nadal, co może wynikać także ze zwiększonej świadomości społecznej. W tym roku mamy już więcej zgłoszeń niż w całym roku 2019 - wskazał. W zakresie onkologii dotyczą one problemów z dostępnością do programów lekowych, do leczenia ambulatoryjnego, do diagnostyki, do leczenia hospicyjno-paliatywnego, do opieki psychologicznej i są to zgłoszenia bardzo często wymagające pilnej reakcji. Jakub Adamski dodał także, że wiele do życzenia pozostawia też kwestia informacji dla pacjenta, np. gdzie mogą znaleźć opiekę. - Pacjenci nie wiedzą, jakie mają prawa - stwierdził.

Mec. Piotr Mierzejewski, Dyrektor Zespołu Prawa Administracyjnego i Gospodarczego oraz Współprzewodniczący Komisji Ekspertów ds. Zdrowia przy Rzeczniku Praw Obywatelskich wskazał z kolei na kłopoty związane z ratunkowym dostępem do technologii lekowych. - Z dużym niepokojem śledzimy problemy pacjentów onkologicznych w ramach tej procedury. Wniosek może złożyć tylko świadczeniodawca leczący danego pacjenta, czyli sam chory nie może o to wnioskować, nie jest stroną postępowania, nie może się odwołać, nie jest traktowany jak podmiot postępowania - zaalarmował. Dodał też, że znaczna część leków została wycofana z finansowania w ramach RDTL, a pacjenci pozostawieni sami sobie.

W skargach do RPO pacjenci wskazują najczęściej na kilkumiesięczne oczekiwanie na wizytę do lekarza specjalisty, zastępowanie wizyt u lekarza teleporadami, leczenie doraźne i objawowe bez jakiejkolwiek diagnostyki, na brak informacji, gdzie i kiedy leczenie będzie kontynuowane. Mec. Mierzejewski zwrócił także uwagę na samotność pacjentów i brak wsparcia psychologicznego.

- Stworzyliśmy już 12 raportów na podstawie spotkań Medycznej Racji Stanu. Trzy z nich są w całości poświęcone onkologii. Ale onkologia znalazła się też w innych raportach, gdy mówiliśmy np. o priorytetach ochrony zdrowia. Raporty publikowane co pół roku to dobry interwał, by ocenić zachodzące zmiany - podsumował spotkanie dr Jakub Gierczyński, ekspert systemu ochrony zdrowia. - Te raporty wzbudzają zainteresowanie w Ministerstwie Zdrowia. Uwaga dla nich ze strony środowisk decydenckich powoduje, że nasze spotkania mają głęboki sens - dodał ksiądz Władysław Duda dyr. Archidiecezjalnego Zespołu Opieki Paliatywnej.